Ostatnio wiele czasu poświęciłam nad rozmyślaniem, czy lepiej być typem chudzielca czy typem wysportowanym. Moje przemyślenia zaczęły się po "urlopie" w Okunince. Szczyt sezonu, na plażach,pomostach i w miasteczku mnóstwo ludzi, wiele super lasek. Lecz gdy tylko zdejmowały wierzchnie ubrania, oczom ukazywały się obwisłe pośladki, cycki itp. Sama nie jestem boginią wyglądu, nikomu, też nie zabraniam i nie nakazuje jak ma żyć i co jeść, i właśnie wtedy nasuwa mi się pytanie czy lepiej być chudą czy fit.
Zapewne też znacie takie przypadki, macie w śród swoich znajomych ludzi, którzy jedzą co chcą, piją co chcą a w dodatku nigdy nie musiały wybrać się na siłownie, czy nigdy nie wybierały innej formy aktywności fizycznej i są szczupłe/ chude a gdy rozbierają się do stroju czy bielizny mają:
-mało jędrną skórę;
-cellulit gdzie się da;
-obwisłe piersi/pośladki
Kilka dni temu czytałam właśnie o chudych grubasach, tak, jest taki termin. Ten typ człowieka charakteryzuje się właśnie ww. cechami, ponadto rozmiar ubrań który noszą to maksimum M. Gdy przytyją, rezygnują z posiłków, tylko po to by zgubić ten nadprogramowy kilogram. Rezygnując z dostarczania właściwej ilości węglowodanów, białek i tłuszczy ich ciało nie jest apetyczne.
Ale nie tędy droga, największą krzywdę jaką możemy sobie zrobić to właśnie uniknięcie posiłków i nie dostarczenie właściwej energii organizmowi. Sama tak robiłam dwa lata temu, jednak prawidłowe odżywianie ma bardzo duży wpływ na nasz organizm, na to jak on wygląda.
Więc i Wam zostawiam pod refleksję, to jak lepiej wyglądać, szczupło czy fit?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz